Warszawskie sokoły wędrowne

Profesjonalna luneta i grupka uśmiechniętych, podekscytowanych ludzi na chodniku przy ul. Emilii Plater, naprzeciwko Sali Kongresowej. Obserwują na zmianę, wymieniają uwagi i zapraszają przechodniów, żeby tez rzucili na „coś” okiem. Lufa lunety wycelowana w iglicę PKiN. Zaglądam i tak oto poznaję Sawę, żonę Warsa.

Wars i Sawa to para sokołów wędrownych, które w 1998 roku zamieszkały na 45 piętrze Pałacu, w niszy pod zielonym daszkiem, nad pałacowym zegarem. Pojawiły się tam dzięki programowi reintrodukcji sokołów wędrownych w Polsce. W wybranym przez ptaki miejscu umieszczone zostało sztuczne gniazdo, które od tego czasu stało się ich domem. Pierwsze dzieci pary pojawiły się i wyleciały z gniazda w 2000 r. Naszej parze nie zawsze udawało się wyprowadzić młode. W tych latach, kiedy nie miały własnego potomstwa, dostawały pod opiekę pisklęta z hodowli. W tym roku wykluło się dwoje młodych, Nike i Wicher, które swoje imiona dostały w wyniku konkursu ogłoszonego przez zarząd PKiN. Przeżyła jednak tylko samiczka i ją również możemy jeszcze obserwować w pobliżu gniazda, zanim na tyle dorośnie, żeby odlecieć i założyć swoją rodzinę. Ciekawe, dokąd zawędruje, bowiem o ile samce na ogół pozostają w pobliżu miejsca swojego urodzenia, samiczki  w okresie  młodocianych wędrówek potrafią założyć gniazdo setki a nawet tysiące kilometrów dalej. W Warszawie znana jest i monitorowana jeszcze jedna para sokołów, Jola i Franciszek. Zostały nazwane imionami właścicieli mieszkania, na którego balkonie założyły gniazdo na wysokim piętrze bielańskiego bloku.

Łącznie w Warszawie wykluło się do tej pory 17 młodych sokołów i jest nadzieja, że wkrótce mogą pojawić się kolejne siedliska, gdyż sokoły widywane są w różnych częściach miasta.  W miejscach, gdzie są obserwowane, założono dla nich kilka sztucznych gniazd. Być może za jakiś czas staną się żywą wizytówką dzikiej i nieznanej Warszawy.

Dlaczego są takie cenne i tak się z nich cieszymy? Otóż aktualnie w całej Polsce znanych jest i monitorowanych jedynie 9 gniazd sokoła wędrownego na terenach zurbanizowanych. W bieżącym roku do lęgów przystąpiło 7 par, z których tylko 5 dochowało się  potomstwa. Wykluło się w nich łącznie 15 młodych sokołów. Wiemy to dzięki stałemu monitoringowi wszystkich znanych i dostępnych lęgów w naturze, prowadzonemu przez Stowarzyszenie na Rzecz Dzikich Zwierząt „Sokół”. Jest to organizacja pozarządowa zajmująca się kompleksową ochroną sokoła wędrownego, realizująca projekt restytucji tych ptaków na terenie naszego kraju.

Jeszcze na początku XX w. sokół wędrowny był gatunkiem występującym w całej Polsce, najliczniej na Warmii i Mazurach. Gnieździł się przede wszystkim na drzewach, wykorzystując gniazda innych dużych ptaków. Podobnie dość licznie występował niemal na całym świecie, zajmując różne środowiska. Katastrofalny spadek liczebności populacji nastąpił na początku lat 50-tych i winien temu był, jak zazwyczaj, człowiek. Do ochrony  upraw wprowadzono nowe środki, DDT i inne pestycydy, które początkowo wydawały się bezpieczne dla ludzi i zwierząt, jednak ich długofalowe działanie okazało się fatalne w skutkach. DDT po dostaniu się do żywego organizmu nie jest z niego wydalane i kumuluje się w tkankach, powodując zaburzenia w funkcjonowaniu gruczołów wydzielania wewnętrznego. Szczególnie niebezpieczne okazało się zachwianie gospodarki wapniem doprowadzając do zmniejszenia się grubości skorup w składanych jajach, które następnie pękały pod ciężarem wysiadujących je ptaków. W efekcie okazało się, że w latach sześćdziesiątych dwudziestego wieku znaczna część światowej populacji sokoła wędrownego uległa silnemu przerzedzeniu, a w wielu miejscach nawet zupełnemu zanikowi, m.in. właśnie w Polsce. Od lat 90-tych trwają intensywne międzynarodowe działania zmierzające do odbudowy zniszczonej populacji tych ptaków. Nie jest to zadanie łatwe, zwłaszcza że i teraz czyha na nie wiele zagrożeń. Największym są hodowcy gołębi i drobiu domowego, którzy często nie rozróżniając gatunków prześladują wszystkie możliwe drapieżniki. Zagrożenie stwarzają również kolekcjonerzy jaj i myśliwi. W przypadku, gdy gniazdo sokoła nie jest zidentyfikowane, przyczyną straty lęgu mogą być prace leśne prowadzone w pobliżu gniazda. Znane są też przypadki kolizji ptaków z budowlami czy słupami wysokiego napięcia. Nie bez znaczenia są też wrogowie naturalni: puchacz, jastrząb, kuny.

Na szczęście nasze warszawskie sokoły mają się na razie całkiem nieźle. Na Pałacu Kultury i Nauki oraz w jego pobliżu można je obserwować przez cały rok. Dla początkującego, niewprawnego obserwatora jest to dość trudne, ale można umówić się z Grupą FalcoFani na wspólne podglądanie przez lunetę. Wystarczy zadzwonić pod nr 722 592 176 i zasięgnąć informacji. Ptaki można także odwiedzić bez wychodzenia z domu, dzięki systemowi kamer w gnieździe, udostępnionemu na stronie webcam.peregrinus.pl. Pałacowe sokoły mają też swoją gablotę w Centrum Nauki Kopernik