Kiltuś i Bajduś

Dwa 3 miesięczne kocurki szukają dobrych domów. Znalazłyśmy ich pod koniec czerwca w śmietniku w Otwocku. Wiele osób przechodziło tamtędy, matki pokazywały je dzieciom, ale nikt nie kwapił się do pomocy…
Teraz mieszkają w domu tymczasowym. Są zdrowe, odrobaczone, zaszczepione (mają książeczki zdrowia). Urocze, miłe, ładnie korzystają z kuwety, nie boją się psów (w domu tymczasowym mają kontakt z innymi kotami i psami). Różnią się charakterami i świetnie się uzupełniają. Klituś – ten w czarne łatki – jest odważniejszy: zawsze on wysuwa się na pierwszy ogień i testuje nowe sytuacje. Rozrabiaka, poszukiwacz przygód, niezależny. Bajduś – ten w szaro prążkowane łatki – jest ostrożniejszy i bardziej szuka kontaktu z człowiekiem: często przychodzi się przytulić, połasić. Wystarczy na niego popatrzeć, żeby zaczął mruczeć. Razem tworzą wesoły, zgrany tandem. Same wynajdują sobie zabawki i zajęcia, zawsze mają pełne łapki roboty. Kiedy układają się do snu, Klituś szuka matczynego ciepła u Bajdusia i ssie jego brzuszek…


Zależy nam, żeby znalazły wspólny dom. Są ze sobą zżyte i we dwóch będzie im raźniej. Poza tym każdy kociarz wie, że co dwa koty, a zwłaszcza kociaki, to nie jeden. Nie trzeba im poświęcać dużo czasu, bo same się sobą zajmą, a kiedy ludzi nie ma w domu, nie czują się samotne. No i frajda podwójna: można bez końca patrzeć na ich gonitwy i zapasy.
Oczywiście nie jest to warunek konieczny, oddamy też maluchy pojedynczo.
Kontakt w sprawie adopcji: tel. 888 066 402

————————————————————————————————-

Bedac wczoraj (25.06) na ptasiej interwencji w Otwocku, znalazlysmy z kolezanka na smietniku 2 male kociaki! Smietnik byl obrzydliwy, strasznie brudny i smierdzacy, pelno much i komarow, bo na osiedlu pozatykali wszystkie ptasie siedliska i prawie nie ma ptakow. Kociaki siedzialy wystraszone pod wielkim kontenerem, ale byly glodne i wyszly do jedzenia. Probowalysmy sie dowiedziec od okolicznych mieszkancow, czy moze cos wiedza na ich temat… Myslalam, ze moze sa dziecmi wolno zyjacej kotki i ze moze matka zostawila je tu na chwile. Jednak kocica, mimo ze czekalysmy dosc dlugo, nie pojawila sie..
Poza tym dowiedzialysmy sie, ze kocieta pojawily sie tu poprzedniego dnia, obok lodowki wywalonej przy smietniku. Stalo sie jasne, ze ktos je tu po prostu wyrzucil! Wolontariuszka, ktora nas poprosila o ptasia interwencje, powiedziala potem, ze to tutaj norma, sama znalazla w smietniku przywiazanego szczeniaka.
Do tego wszystkiego maluchy staly sie czyms w rodzaju specyficznej atrakcji, tzn. np. przechodzace mamusie pokazywaly je dzieciom: „O, sa tu jeszcze te kotki, widzicie?” Co znaczylo, ze sporo przechodniow o nich wiedzialo. Jednak zaden z nich nie zainteresowal sie z zamiarem pomocy, zrobienia czegokolwiek! Przepraszam, procz jednego biedaka, ktory szukal na smietniku makulatury i puszek i przyniosl kociakom mleko. Mowil, ze chcialby je wziac do domu, ale zona by go wyrzucila.
Zdecydowalysmy, ze maluszki nie moga tam zostac i w pudelku, ktore dostalysmy w sklepie zoologicznym, przywiozlam je do siebie.
Tak wiec mam teraz w domu dziesiecioro zwierzakow, a fundacja wzbogacila sie o kolejnych podopiecznych. Dzieciaki sa fantastyczne! Zdrowe, wesole, smiale, ciekawe swiata i pelne animuszu. Maja apetyt, wiedza do czego sluzy kuwetka ( ani razu nie zalatwily sie gdzie indziej), bawia sie czym popadnie i rozrabiaja jak szalone.

Bardzo prosze o pomoc w znalezieniu im kochajacego domu. Najlepiej wspolnego, bo widac, ze sa ze soba zzyte: chodza jeden za drugim i spia wtulone w siebie.
W sprawie adopcji prosze dzwonic pod moj nr: 888 066 402.

[mudslide:picasa,0,nogawlape,6036166792928150881]